Reżyserzy Adam Nowak i Hubert Bąk w filmie Angel.A zabierają nas w podróż na Ziemię po wojnie atomowej, gdzie władzę nad światem przejęły wielkie korporacje, które kierują się tylko i wyłącznie żądzą zysku. Człowiek bawi się w Boga eksperymentując ze sztuczną inteligencją, a w użytku powszechnym są wszelkiego rodzaju roboty i androidy, które mają ułatwić życie oraz wyręczyć w wielu podstawowych czynnościach. Nie mając prawa głosu, prawa wyboru, będąc posłusznymi niewolnikami swoich panów. Brzmi znajomo, prawda? Taki świat znamy z wielu dzieł popkultury, ale na naszym rodzimym podwórku przez filmowców nie jest zbyt eksploatowany, więc cieszy to, że filmowcy niezależni biorą się za ten obszar fantastyki naukowej.
Ucieczka do Azylu
Film opowiada historię androida Angel model A o imieniu Andżelika i jej ochroniarza Janusa, którzy ruszają w niebezpieczną podróż przez postapokaliptyczne tereny starego miasta do odległego Azylu, uciekając przed szponami wielkiej złej korporacji, która za wszelką cenę chce przechwycić model A. W trakcie ich podróży, poznajemy bohaterów coraz bardziej, ale nie czujemy stanu zagrożenia, w którym się znajdują. Nie odczuwałem napięcia i nie czułem na karku oddechu najemników, którzy podążali śladami naszych bohaterów. Moim zdaniem, w filmie jest za mało akcji i przydałoby się jej zdecydowanie więcej. W niektórych momentach twórcy nie wykorzystali potencjału, który drzemał w opowieści. Scena z mutantem mogłaby być ciekawym pojedynkiem, okraszonym spektakularną ucieczką, ale sytuacja została rozwiązana w zupełnie inny sposób. Jeśli już dochodzi do konfrontacji, to jest ona zagrana w moim odczuciu źle. Walka w domu, gdzie poznajemy Andżelikę, przypomina podwórkową bójkę, a nie dynamiczny i szybki pojedynek, który został później opisany przez jednego z komandosów. Może to wszystko wygląda bardziej realistyczne, ale od filmu science-fiction oczekuję przerysowanej, finezyjnej, niemal tanecznej bijatyki.
Postapokaliptyczne lokalizacje
Żeby przedstawić nam postapokaliptyczną Ziemię, twórcy znaleźli naprawdę ciekawe, opuszczone lokacje, które w filmowym kadrze prezentowały się znakomicie, natomiast nie oddawały dla mnie zniszczonego starego miasta, przez które rzekomo mieli przechodzić nasi bohaterowie. Były to raczej industrialne obrzeża, dzielnica fabryczna. Dlatego, kiedy Andżelika w jednej ze scen wypowiada słowa “Nigdy wcześniej nie widziałam wielkich miast…”, zupełnie nie pasuje mi to do miejsca, w którym znajduje się bohaterka. Zaburza to moją immersję. Wiem, że trudno jest znaleźć zniszczone, opuszczone miasto, ale chciałoby się zobaczyć ulice miasta po apokalipsie. Prawda?
Postapokaliptyczne lokacje wyglądały jednak bardzo dobrze w kamerze, mały zgrzyt w scenariuszu nie zmienia mojego zdania, że to ciekawe miejsca i ekipa się w tym aspekcie postarała. Niestety nie mogę tego powiedzieć o części filmu, która dzieje się w nowym świecie, w nowym utopijnym mieście. Janusa poznajemy w klubie, gdzie przyszedł na spotkanie z pewnym jegomościem. Lokal zupełnie nie pasuje do mojego wyobrażenia świata rządzonego przez wielkie korporacje. Jest on pusty i wygląda raczej jak knajpa na pustkowiach, które możemy znaleźć między innymi w grach z serii Fallout. Zdecydowanie lepiej moim zdaniem pasowałby lokal w cyberpunkowym stylu wypełniony ludźmi po brzegi. Nie podobało mi się również biuro prezesa Horusa, gdzie następnie udaje się Janus. Widać, że jest ono ciasne i nie wygląda jak siedziba CEO wielkiej korporacji. Nie ratuje go nawet komputerowo dodana panorama miasta za oknami. Później kadry w biurze są tak poprowadzone, że czujemy się wręcz klaustrofobicznie. Możliwe, że twórcy mieli problem ze znalezieniem odpowiedniej lokacji i ratowali się tym, czym mogli. Wcale ich za to nie winię, w końcu to kino niezależne.
Roboty i ludzie…
W obsadzie znajdziemy aktorów zawodowych, takich jak Tomasz Sobczak, Maciej Radel, Sebastian Cybulski czy Monika Chrzanowska, która wcieliła się w główną bohaterkę. Z głównej obsady jedynie Zbigniew Zylm, grający postać Janusa, posiada najmniejsze doświadczenie, bo wystąpił do tej pory w jednym filmie – Sacrum, notabene również autorstwa Adama Nowaka, producenta i jednego z reżyserów Angel.A. W filmie pojawiło się też kilku statystów i na tle głównej obsady wypadają oni blado. Widać brak obycia w kontakcie z kamerą i ogromną sztuczność wypowiadanych słów. Na szczęście na głównym planie mamy Monikę i Zbigniewa. Grają bardzo swobodnie, ale nierówno. Monika jako Andżelika zdecydowanie lepiej prezentowała się, gdy grała pewną siebie i zdecydowaną kobietę, niż niewinną dziewczynkę, która nie wie, co się z nią dzieje. Zbigniew nie pasuje mi za to do roli twardziela, którego czasem musiał grać. Nie kupowałem go w tych momentach, szczególnie jak miał broń w ręku. Nie pasowała mu ona, a postawa którą przyjmował podczas celowania wyglądała bardzo źle. Natomiast jako towarzysz, który wprowadza Andżelikę w wielki świat sprawdził się znakomicie. Pozostała trójka aktorów, których wymieniłem na początku tego akapitu, zdała egzamin na pięć. Tomasz Sobczak świetnie zagrał prezesa Horusa, który był już zmęczony, wręcz znudzony otaczającym go światem. Maciej Radel dobrze zagrał trybik korporacyjnej maszyny i w roli antagonisty sprawdził się idealnie. Sebastian Cybulski wykreował postać Klucznika, którego spotykają nasi protagoniści w czasie wędrówki do Azylu. Grał bardzo teatralnie, ale idealnie pasowało to do jego postaci i sytuacji, w której znaleźli się bohaterowie. Scena z Klucznikiem należy do moich ulubionych w filmie. Klimatycznie nakręcona i znakomicie zagrana.
Największa bolączka i największa zaleta
Angel.A ma okropny dźwięk! Widać, że coś tutaj poszło bardzo nie tak i twórcy starali się uratować sprawę, ale naprawdę czasem bolą uszy i ciężko zrozumieć aktorów, szczególnie w scenach w biurze prezesa Horusa. Wpadka bardzo bolesna i nie zazdroszczę twórcom, bo dźwięk to bardzo istotny aspekt, a tutaj zdecydowanie nie wyszedł i jest największą bolączką filmu.
Praca kamery bywa chaotyczna i niekiedy niepotrzebnie się ona trzęsie. Zastosowany wąski kadr wygląda całkiem dobrze, ale wolałbym jednak więcej szerokich kadrów, których w filmie brakuje. Bywa niekiedy bardzo klaustrofobicznie. Tak, nawiązuję tutaj do biura pana Prezesa. Za to w samych superlatywach mogę się wypowiedzieć o pracy Adama Nowaka przy montażu. Wygląda on bardzo dobrze, błędów nie zauważyłem (a szukałem), i płynnie przechodzi pomiędzy poszczególnymi ujęciami. Świetnie to widać podczas rozmowy przy szachach. Chylę czoła! Montaż największą zaletą jest.
Jeszczę chwila… nic nie wspomniałem o efektach specjalnych w filmie, a w niektórych momentach są naprawdę dobre. Na przykład taki tropiciel Omega czy pies Klucznika wyglądają świetnie i są dobrze animowane. W innych momentach w tle widać drewnianą i sztywną animację, ale nie rzuca się ona tak bardzo w oczy, a i w blockbusterach przytrafiają się takie wpadki. Nie warto zwracać na nie uwagi, szczególnie w kinie amatorskim.
Napisy końcowe
Film obejrzałem dwa razy. Przy pierwszym seansie początek bardzo mnie odrzucił. Ze względu na jakość dźwięku oraz to, że początkowe lokacje w ogóle nie przypadły mi do gustu, ale postanowiłem dać szansę Angel.A. Później film się zmienia, miejsca są ładniejsze, jest więcej kolorów, a Janus dobrze sprawdza się w roli osoby, która wprowadza nas i Andżelikę w otaczający ją świat. Chciałbym, żeby w filmie było więcej akcji oraz napięcia, bo historia aż się prosi o iście hollywoodzką aranżację. Drugi raz obejrzałem film, żeby móc spokojnie przyjrzeć się wszystkim niuansom przed napisaniem tej recenzji i spędziłem dobrze czas. Film mnie nie nużył w żaden sposób, pomimo tego, że znałem już opowiadaną w nim historię.
Pewnie zadajecie sobie pytanie, czy warto poświęcić czas na obejrzenie Angel.A. Ja poświęciłem swój czas dwa razy i nie uważam, że był to czas stracony. Ja Wam nie odpowiem na pytanie czy warto. Musicie sami się o tym przekonać. Dla mnie nie jest to film idealny, nie jest to najlepszy film jaki ostatnio widziałem, ale jest to ciekawa wizja świata po wojnie, gdzie rządzą chciwe korporacje. Jeśli lubicie gatunek science-fiction, to nie widzę przeszkód, aby zaryzykować i zapoznać się z przygodami Andżeliki i Janusa. Ba, uważam, że lepiej sprawdzać filmy na własnej skórze, żeby wyrobić sobie własną opinię, bo każdy inaczej je odbiera. Jesteś już zainteresowany filmem Angel.A, bo szukałeś, znalazłeś i przeczytałeś tę recenzję, więc trzeba zrobić następny krok…
Moja ocena na 5/10.